Żyd – dodatek do rzeczywistości

Rozmowa z Andrzejem Błażewiczem – reżyserem „Żyda” Artura Pałygi i Pawłem Sablikiem – dramaturgiem

Paweł Sablik, Andrzej Błażewicz / fot. Piotr Kubic

– Zabrali się panowie za sztukę, która jak żaden inny polski tekst sceniczny podejmuje najgorętszy temat ostatnich tygodni, czyli temat wspólnej, trudnej – a przecież wielowiekowej – historii polskiego i żydowskiego narodu.

Paweł Sablik: Jesteśmy młodymi ludźmi, dla których np. Marzec ‘68 jest naprawdę historią z podręcznika, ale realizując Żyda, chcieliśmy te trudne tematy opowiedzieć właśnie z perspektywy osób urodzonych w latach 90-tych. Mając na uwadze i szanując wszelkie wskazówki, refleksje i podpowiedzi, którymi dzielili się z nami aktorzy podczas prób, chcemy zabrać głos pokoleniowy w tej sprawie. Nie możemy być obojętnymi w stosunku do dyskusji, która przetacza się przez Polskę.

Andrzej Błażewicz: Kiedy opowiadałem, nad czym pracuję, wielu znajomych pytało: dlaczego ten tekst, ten temat? Tym pytaniom towarzyszyła zazwyczaj konstatacja, że przecież ów problem został tysiące razy przepracowany i już wszyscy wszystko wiedzą. Z naszej – mojej – perspektywy to założenie jest fałszywe. Zwłaszcza jeżeli myślę o równolatkach. Być może nasi rodzice dysponują narzędziami do tego, aby świadomie rozmawiać o Zagładzie. Niestety dla młodych takie hasła jak Auschwitz i Holokaust to tylko mętne pojęcia, które niewiele znaczą. Są często jedynie dodatkiem do rzeczywistości szkolnej wycieczki do Krakowa i okolic. Giną gdzieś między Wawelem a Wieliczką. Nie wspominając o trudnej historii powojennej: sytuacjach, które dziś nie poddają się jednoznacznej ocenie moralnej ze względu na różne czynniki, wybrakowane relacje świadków czy niekompletne źródła historyczne. By przywołać tylko dyskusje wokół Jedwabnego czy pogromu kieleckiego.

PS: Wyszliśmy z założenia, że nasz Żyd nie ma być żadną umoralniającą i edukującą sztuką. Ma skłaniać do refleksji, ewentualnie zachęcić do poznania przynajmniej jakiejś części historii.

AB: Młody człowiek, nawet jeśli nie chce samodzielne konstruować swojej świadomości historycznej, jest zanurzony w wielu narracjach, które są mu dane jako pewien pakiet uproszczeń, gotowych schematów. Zależy nam na tym, żeby po Żydzie widz – nawet jeżeli wewnętrznie sprzeciwi się spektaklowi – postarał się skonfrontować z problemami, tematami, o których może usłyszał po raz pierwszy.

Od lewej: Paweł Sanakiewicz, Michał Kościuk, Małgorzata Piskorz, Wojciech Leonowicz, Dariusz Starczewski / fot. Piotr Kubic

– Artur Pałyga napisał ten dramat, opierając się na zabiegu sportretowania myślących stereotypami, szablonowych nauczycieli.

AB: Pod wpływem prób i pieczołowitej dramaturgicznej pracy Pawła bardzo mocno zaingerowaliśmy w pierwotny tekst. Wciągnęliśmy sztukę Pałygi w rejony, które nie były początkowo oczywiste. Nie chcieliśmy kompromitować bohaterów, lecz ich uwiarygodnić, by słowa padające ze sceny nie były jedynie łatwo identyfikowalnym żartem, ale zabrzmiały niebezpiecznie znajomo i prawdziwie.

PS: Podjęliśmy decyzję, że nie będziemy zacnego grona pedagogicznego ośmieszać, dlatego ściągnęliśmy z postaci pewne elementy farsowe, pozostawiając zabawnymi konkretne sytuacje, które pracują na drugą część spektaklu. Zależało mi – jako dramaturgowi – by bohaterowie byli ludźmi z krwi i kości: i mądrzy ,i śmieszni, głupi i poszukujący, zagubieni i potrzebujący.

– Mówią panowie: „my”, „postanowiliśmy”, podjęlibyśmy się”. Od kiedy tworzą panowie twórczy tandem?

AB: Mit założycielski naszego duetu jest taki, że poznaliśmy się podczas konsultacji przed egzaminami do Akademii Teatralnej. Rozjechaliśmy się do domów, a potem spotkaliśmy pierwszego dnia roku akademickiego. Jesteśmy na tym samym roku, w tej samej grupie; ja studiuję reżyserię, a Paweł specjalizację dramaturgiczną. Połączyło nas podobne patrzenie na szczerość w teatrze, szczerość wobec widza i wobec siebie oraz sztuki, którą chcemy razem tworzyć.

PW: Interesuje nas świat, który niesie ze sobą metaforę i pogłębione postrzeganie różnych zagadnień. Mnie dodatkowo pociągają rzeczy ostre i dotkliwe, historie, które ocierają się o teatr polityczny. To wbrew pozorom nie wyklucza tego, co powiedział Andrzej. Ta moja perspektywa jest inną ścieżką dochodzenia do wspólnego autentyzmu w sztuce.

AB: Wzajemne zaufanie, jakim się darzymy, pozwala nam na swobodny podział obowiązków w pracy przy spektaklu.

– Są panowie bardzo młodymi twórcami teatralnymi. Mam wrażenie, że praca nad Żydem – poza oczywistą robota reżyserską i dramaturgiczną – jest też dla panów czasem poznawania wszelkich aspektów teatralnej machiny.

AB: Studiowanie w krakowskiej Akademii Teatralnej nauczyło nas, że trzeba umieć walczyć o swoje. Prace egzaminacyjne to często partyzantka w której musisz ogarnąć milion rzeczy naraz. Tutaj – w Teatrze Bagatela – mamy zapewniony pełen komfort pracy. Nieoceniona pomoc Magdy Gródek, czyli asystentki i inspicjentki spektaklu, pozwoliła nam skupić się na twórczej pracy. Obdarzono nas, bądź co bądź prawie debiutantów, bardzo dużym zaufaniem.

PS: Nikt nachalnie nas za rękę nie prowadził, ale na wsparcie mogliśmy liczyć z każdej strony.
Czego nauczyli się panowie podczas pracy z kolegami?

AB: Trzeba słuchać, rozmawiać, analizować i nazywać . W efekcie ci, którzy u zarania pracy byli nastawieni i do tekstu, i do całego spektaklu sceptycznie, stali się naszymi sojusznikami. To dla nas niewątpliwy sukces.

rozmawiała Magdalena Musialik-Furdyna